Wczoraj doszło do gorącej dyskusji, podczas której usłyszałem, że nie mam prawa wypowiadać się na temat sytuacji mniejszości w Polsce, bo sam nie należę do żadnej z grup dyskryminowanych i nie wiem, jak to jest. Otóż widzicie, nie należę, ale wiem.
Trzeba wam wiedzieć, że nie od zawsze jestem mieszkańcem Wrocławia. Dorastałem bowiem w Ciechanowie - 40-tysięcznym mieście niedaleko Warszawy. Bliskość stolicy nie zmienia faktu, że do niedawna (czyli w czasach, jak tam mieszkałem) Ciechanów był smutną, nudną, zabitą dechami dziurą o mentalności totalnej wiochy, gdzie każdy, kto wygląda lub zachowuje się nietypowo, był podejrzewany o najgorsze. Znacie film "Wiosna, panie sierżancie", gdzie chłopak z kolorowymi skarpetkami jest podejrzewany o bycie wywrotowcem? No właśnie...