Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komputerowych zawsze mnie interesował, zwłaszcza odkąd ich twórcy coraz większą wagę przywiązywali do fabuły i świata przedstawionego. W mym serduszku szczególną rolę odgrywa „Diablo II” (katuję tę grę od lat i nada mi się nie nudzi), seria Assassin’s Creed ze względu na rozbudowanie fabuły i League of Legends. Ta ostatnia stała się tak rozbudowana, że już lata temu twierdziłem, że byłaby idealnym materiałem na serial.
Dla niewiedzących – League of Legends to gra polegająca na walkach dwóch drużyn po 5 osób. Każda osoba wybiera jednego bohatera spośród dziesiątek dostępnych postaci. Każda postać ma unikalne umiejętności, a żeby gracze lepiej wczuli się w atmosferę, twórcy pomyśleli też o historii postaci i świecie przedstawionym, który ostatecznie rozrósł się w dopracowane pod każdym względem uniwersum. To sprawia, że niemłoda już gra (z 2009 r.) nadal jest prawdopodobnie najpopularniejszą na świecie.
Ale ja nie o grze chciałem, tylko o serialu. Fani gry, w tym
ja, już lata temu zauważyli, że złożoność świata i rozbudowane historie
bohaterów są wręcz idealnym materiałem na jakiś serial. Co więcej, sami twórcy gry
wypuścili w świat kilka krótkich filmów, które miały zachęcić nowych graczy;
każdej premierze towarzyszyły komentarze graczy „Niesamowita animacja, nie marnujcie
potencjału, zróbcie coś z tym!”. Firma tworząca LoL kilka lat temu wstępnie
zapowiedziała, że faktycznie myśli o serialu. Wreszcie po latach pojawił się pierwszy
zwiastun. I świat graczy oszalał z zachwytu.
Co ważne, fabuła jest tak dopracowana, by wciągnęła nie tylko miłośników gry, ale też „zwykłych” ludzi, którzy lubią seriale fantastyczne z domieszką przygody i dramatu. Nie trzeba zatem znać gry, żeby wiedzieć, o co chodzi. Serial skupia się na parze sióstr, które na skutek tragicznego wydarzenia stały się sierotami. Zmuszone do brutalnej walki o przetrwanie na ulicy, zawsze trzymały się razem – do czasu, gdy wreszcie stróże prawa wpadli na ich trop i doszło do kolejnej tragedii. Nieodłączne dotąd siostry rozdzieliły się. Jedna zaczęła współpracować z policją, druga kompletnie oszalała i wyznaczyła sobie dwa cele: odzyskać siostrę i zniszczyć miasto, które tak brutalnie się z nią obeszło.
Na razie ujrzały pierwsze trzy z 9 planowanych odcinków.
Jestem po pierwszym z nich i muszę powiedzieć, że jestem zachwycony. Dostałem
produkt bez wad. Grafika jest nietypowa, czymś pomiędzy komputerową a tradycyjną
animacją przypominającą nieco japońskie anime. Nie ma żadnego pójścia na
skróty: ruchy postaci są płynne, ich mimika – żywa. Na ulicach widać ruch i gwar,
nie ma typowych dla wielu animacji „pustek” w tle; widać, że wszędzie dookoła
toczy się jakieś życie. Jedyną „wadą” jest właśnie ogromna ilość szczegółów – kilka
razy musiałem obejrzeć tylko pierwszy odcinek, a wiele razy robiłem „stopklatkę”,
żeby dokładnie wszystko obejrzeć. Ale warto, naprawdę warto.
Na „Arcane” czekałem od siedmiu lat – tyle czasu minęło, odkąd twórca gry pierwszy raz wspomniał o serialu. Długo to trwało, ale warto było; najbardziej wyczekiwana premiera tego roku w najmniejszym stopniu mnie nie zawiodła. Tylko chyba coś ze mną nie tak, że całą sympatię przelałem na tę z bohaterek, która zostawia po sobie chaos i zniszczenie. Cóż, to moja wielka miłość, której jedyną wadą jest fakt, iż jest postacią fikcyjną :)
Co
OdpowiedzUsuń