wtorek, 30 października 2018

Mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości

First Man

USA 2018
Scenariusz: Damien Chazelle
Reżyseria: Josh Singer

Jestem wielkim pasjonatem astronomii i eksploracji kosmosu i zgadzam się z twierdzeniem, że lot kosmiczny to wielki krok dla ludzkości - każdy, nie tylko ten na Księżyc. Tak, zdaję sobie sprawę, że wydatki na to są spore, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że korzyści są ogromne. Wiele otaczających nas wynalazków i materiałów istnieje dzięki technologiom opracowanym właśnie na potrzeby lotów kosmicznych. Nie mam też żadnych wątpliwości, że trzeba będzie kiedyś znaleźć nowe źródła surowców, których zabraknie na Ziemi - co oznacza, że prędzej czy później będziemy musieli sięgnąć ku innym planetom lub Księżycowi.

Jednak do realizacji tych planów jeszcze daleka droga. Przede wszystkim dlatego, że zapewnienie ludziom przeżycia w kosmosie to nadal wielkie wyzwanie, a sam lot to niewiarygodnie złożona sprawa. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że astronauta to najniebezpieczniejszy zawód świata. Doskonale ukazuje to film "Pierwszy człowiek" opowiadający historię Neila Armstronga, a konkretnie - okres obejmujący okres trwania programu kosmicznego.



Film zaczyna się od momentu, gdy Armstrong - w ramach programu samolotu rakietowego - po raz pierwszy wzniósł się ponad atmosferę. Potem sam zgłosił się do programu lotów kosmicznych i został wytypowany jako jeden z kandydatów do lotu na Księżyc. Po trwających 7 lat przygotowaniach został dowódcą statku, który jako pierwszy miał wylądować na Księżycu i plan ten zrealizował.

Największą zaletą "Pierwszego człowieka" jest to, że doskonale ukazuje, jaką cenę Armstrong za to zapłacił. Mało kto - poza podobnymi do mnie pasjonatami - wie o tym, że misja księżycowa bardzo mocno odbiła się na wszystko osobach biorących w niej udział, a także na ich bliskich. Sam Armstrong przeżywał wtedy śmierć swojej córeczki, przez co rzucił się w wir przygotowań, aby odsunąć od siebie myśl o tragedii. Niestety odbiło się to na stosunkach z żoną i synami, którzy męża i ojca widzieli coraz rzadziej. Dzień przed lotem doszło do potężnej awantury, gdyż Armstrong chciał wyjechać bez pożegnania. Sytuacja uległa unormowaniu dopiero po powrocie astronautów na Ziemię.

Kolejna ogromna zaleta filmu to fakt, że widzowie mogą zobaczyć lot kosmiczny z punktu widzenia astronautów. A były to warunki dalece odbiegające od tego, co widzimy na filmach fantastycznych. Lot w kosmos w niczym nie przypominał choćby lotu współczesnym samolotem. Nie było tam mowy o wygodnych fotelach i przestronnej kabinie. Pierwszy statek Armstronga to "Gemini 8". Statek ten był maleńkim stożkiem, na którego końcu znajdowały się silniki. W kabinie było miejsca akurat na dwa fotele, w których siedzieli przypięci pasami astronauci. Mieli do dyspozycji dokładnie tyle miejsca, ile dziś mają pasażerowie tanich linii lotniczych (a dawniej niewolnicy na statkach płynących z Afryki do Ameryki).

Potem widzimy przygotowania do programu "Apollo" i możemy przekonać się, jak wiele wyzwań musieli pokonać inżynierowie NASA. W tamtych czasach nie było nowoczesnych materiałów i technologii. Dzisiejszemu widzowi Apollo musi jawić się jako niewiarygodnie prymitywny: Nitowana, poobijana puszka, która podczas startu wydaje dźwięki sugerujące, że w każdej chwili może się po prostu rozpaść. Miał średnicę 3,5 m i wysokość 4 m (kubatura wynosiła 10 metrów sześciennych), a pomieścić miał 3 osoby! Zaprojektowany był przez najtęższe żyjące głowy, używające głównie kartek, ołówków, suwaków logarytmicznych, a czasem ówczesnych superkomputerów - od których większą moc obliczeniową miałby telefon Nokia 3310. Ten cud techniki miał pokonać łącznie milion kilometrów!

Za zaletę uznaję też minimalizm. Film pozbawiony jest może efektownych scen startu rakiety czy urzekających ujęć kosmosu. W zamian za to dostajemy doskonałe sceny kręcone jakby z wnętrza statku kosmicznego. Dzięki temu widz może się przekonać, jak wielką odpornością musieli wykazać się astronauci, narażeni na niewiarygodny hałas, wstrząsy, a potem niemal doskonałą ciszę. Jedyny ich kontakt ze światem zewnętrznym to maleńkie okienka, przez które widzieli najpierw kawałeczek nieba, potem jęzory ognia, a wreszcie czerń kosmosu. I zaledwie kilka milimetrów metalu dzieliło ich od nieskończonej, zimnej próżni.

"Pierwszy człowiek" ma też niestety parę wad. Przede wszystkim jest to film niezwykle hermetyczny. Jeśli kogoś nie interesuje eksploracja kosmosu i nie na pewnych pojęć, to wielu scen po prostu nie zrozumie. Poza tym film ukazuje wpływ programu kosmicznego na psychikę astronautów - a z czasem stawali się oni coraz bardziej zamknięci w sobie i sztuczni. Najbardziej "ludzką" postacią jest żona Armstronga, rozpaczliwie walcząca o to, by mąż nie zapomniał o rodzinie. Dlatego widzom może się wydawać, że aktorzy grają w sposób sztuczny i że za mało mówią czy gestykulują. Czytałem już zarzuty, że Ryan Gosling był w tym filmie strasznie "drewniany" - nie zgadzam się z tym; jego gra wynika właśnie z faktu, że znakomicie wczuł się w rolę. Astronauci dopiero po powrocie z Księżyca zaczęli normalnie żyć.

Bałem się, że twórcy filmów takich jak "La La Land" nie dadzą sobie rady z tematem, ale mile mnie zaskoczyli. "Pierwszy człowiek" to jeden z najlepszych filmów o tematyce lotów kosmicznych, jaki oglądałem. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, co przeżywali astronauci, koniecznie powinien go obejrzeć. Ale uprzedzam - nie będzie tam romantycznej przygody, za to wiele nerwów, strachu i znoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...