poniedziałek, 12 listopada 2018

Święto niepodległości we Wrocławiu, czyli jak zniszczyć uroczysty nastrój.

Stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości powinno być świętem radosnym. Jednak dla mnie i wielu wrocławian było dość przykrym. Wiem, że w innych miastach były na przykład pikniki historyczne. U nas za to, zgodnie z nową świecą tradycją, doszło do przepychanek. Dobrze chociaż, że głównie słownych.

Zaczynało się ładnie. Dużo flag, dzień wyjątkowo jak na tę porę roku pogodny, spacer na dworzec, gdzie przywitała mnie lokomotywa z obrazem w barwach państwowych (na zdjęciu może aż tak tego nie widać, ale obrazek naprawdę efektowny). Ale potem było gorzej.

Zacznijmy od tego, że władze Wrocławia w zasadzie nigdy nie przejmowały się specjalnie Świętem Niepodległości. W przeciwieństwie do tego, co zapamiętałem na przykład z Gdańska, nigdy nie było tu parad z udziałem grup rekonstrukcyjnych, pikników historycznych i innych atrakcji, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie Polską i jej historią. Ot, jedna "Radosna Parada Niepodległości", która sprowadza się do przemaszerowania przez miasto uczniów szkół podstawowych i średnich w towarzystwie jednego pana ze źle dostrojonym głośnikiem, z którego dobiegały ledwo rozpoznawalne pieśni legionowe. Różnica w tym roku polegała na tym, że po prostu było więcej ludzi, ale na twarzach malował się jednak lekki zawód - spodziewano się czegoś wyjątkowego, a tu jakoś nic specjalnego się nie wydarzyło.


A potem był "marsz patriotów" organizowany przez środowiska nacjonalistyczne, czytaj: jawnie neonazistowskie. W tym przypadku nie mam zamiaru bawić się w bezstronność, bo co roku obserwuję te marsze na żywo i widzę, co się dzieje, oraz słyszę, jakie hasła są skandowane. Zainteresowanych odsyłam do licznych fotografii i nagrań - ja nie brałem aparatu, bo bałem się, że go stracę.

Jednak w tym roku doszło do sytuacji wyjątkowo żenującej. Oto miłościwie nam panujący prezydent obiecał raptem trzy dni wcześniej, że przy pierwszej odpalonej racy i pierwszym sprzecznym z prawem haśle rozwiąże marsz. W praktyce wyszło tak, że hasła sprzeczne nawet z konstytucją zabrzmiały jakieś 20 minut po rozpoczęciu zgromadzenia (na które nawiasem mówiąc przyszło co najmniej 6 tys. ludzi). Władze miasta nie zareagowały. Potem marsz się rozpoczął i chwilę potem ktoś odpalił racę. Władze wysłały swojego przedstawiciela, który miał przekazać ostrzeżenie, po czym marsz ruszył dalej. A był to - jeśli wierzyć własnym oczom - ostatni moment, gdy marsz można było rozwiązać. Dalej jego uczestników było już za dużo (ostatecznie doszły jeszcze ze 3 tys. osób), a policji było zwyczajnie za mało.

Na tyle mało, że gdy nacjonaliści rzucili racę i butelki w tłum kontrmanifestantów, nie zareagowała. Policja nie mogła też zablokować marszu, gdy miasto wreszcie (o 19.35, czyli ponad dwie godziny po tym, jak zostało złamane prawo!) zdecydowało się rozwiązać marsz. Tyle że... on w zasadzie już się zakończył. Nacjonaliści doszli na Rynek, trwały co prawda przemówienia, ale można rzec, że było po wszystkim.

A teraz trwają tradycyjne przepychanki. Władze miasta twierdzą, że nie miały wsparcia policji. Policja - moim zdaniem słusznie - twierdzi, że nie miała sił i środków na reakcję. Nacjonaliści twierdzą, że odbyła się prowokacja. (Ciekawe, czemu oni tak chętnie używają tego słowa?) Kontrmanifestanci twierdzą, że władze ich oszukały. Czyli jak zwykle.

A mnie jest po prostu przykro, że święto, które z definicji powinno łączyć wszystkich Polaków, stało się - przynajmniej we Wrocławiu - przyczyną podziałów i festiwalem nienawiści. I jak tu być dumnym z biało-czerwonych barw?

Idealnym podsumowaniem wrocławskich obchodów Święta Niepodległości jest incydent związany z Halą Stulecia. Jest ona zwieńczona niewielkim masztem, na którym zwykle powiewa flaga Wrocławia. Przy okazji świąt wiesza się tam flagę Polski. W tym roku flagę miasta zdjęto, ale o powieszeniu polskiej zwyczajnie zapomniano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...