czwartek, 26 października 2017

Thor: Ragnarok - nawet bohaterowie dojrzewają

Thor: Ragnarok

USA 2017
Reżyseria: Taika Waititi
Scenariusz: Eric Perason, Craig Kyle, Christopher Yost

Komiksowi superbohaterowie mają to do siebie, że - z nielicznymi wyjątkami (np. John Constantine) się nie starzeją. W filmie tak łatwo nie ma, choćby dlatego, że z upływem lat zmieniają się aktorzy, a poza tym nie da się nie zauważyć, że pod wpływem różnych wydarzeń zmieniają się postawy, poglądy i sposób działania. W filmie "Thor: Ragnarok" dojrzeć muszą niemal wszyscy, a ci, którzy tego nie potrafią, są skazani na porażkę. Tytułowy bohater jest tego najlepszym dowodem.

Po długiej nieobecności spowodowanej działalnością na Ziemi, Thor powraca do Asgardu, by dowiedzieć się, że osoba, którą wszyscy biorą za Odyna, władcę krainy, to w rzeczywistości jego przybrany brat Loki. Okazuje się, że Odyn sam, z własnej woli udał się na wygnanie, aby do końca powstrzymywać przed wydostaniem się na wolność swoją pierworodną córkę Helę. Po odejściu Odyna Hela powraca, by ukazać całemu Wszechświatowi najgorsze oblicze bogów Asgardu, a Thorowi - że nie jest tak potężny, jak mu się wydaje. Thor nie jest w stanie jej powstrzymać i przypadkiem trafia na wygnanie, gdzie szuka pomocy. Jedynym sposobem na pokonanie Heli jest bowiem wywołanie Ragnaroku - ostatniej wojny bogów.

wtorek, 17 października 2017

#metoo


Właśnie wczoraj dowiedziałem się o pewnej facebookowej akcji. Jednak nie jest to jeden z wielu niezbyt inteligentnych łańcuszków. Otóż użytkowniczki zaczęły wklejać na swoje tablice hasztag jak w tytule i wspominać, w jakich okolicznościach spotkały się z molestowaniem.

Skala zjawiska mnie przeraziła, ale niestety nie zaskoczyła.

Bo, widzicie, mieszkamy w kraju, w którym przemoc w rodzinie jest uważana za czyn normalny. Podobnie jak chamskie i poniżające zachowanie względem kobiet. Na przykład przeczytałem sobie przed chwilą wspomnienie pewnej kobiety, którą jako nastolatkę zaczął obłapiać przyjaciel ojca - na oczach ojca! Jak zachował się rodziciel? Ano zaczął mówić córce, że przesadza i nic się nie stało. Wczoraj dotarłem do historyjki o tym, jak pewna pasażerka taksówki musiała pod groźbą użycia gazu pieprzowego zmusić taksówkarza do otworzenia bagażnika i oddania jej bagażu, bo nie uznawał słowa "nie". Znalazłem też historię kobiety, którą szef codziennie dotykał w różne miejsca, a podczas rozmowy w cztery oczy powiedział wprost, że "bez loda awansu nie będzie". Strach pomyśleć, co przeczytam jutro.

czwartek, 12 października 2017

Łowca Androidów - czy film może być zbyt ambitny?

Blade Runner 2049

USA 2017
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: Hampton Fancher, Michael Green


"Blade Runner" to film uznawany przez wielu za kultowy. Ciekawa to rzecz, bo stało się tak w dużej mierze za sprawą pamiętnego, improwizowanego monologu Rutgera Hauera. Jak ktoś nie wierzy, to proszę "na szybko" wywołać z pamięci inne sceny z filmu! Niemniej, mnie osobiście ten film bardzo się podobał. To było kino! Widziałem ludzi, którzy zachowywali się jak roboty i androidy, które rozpaczliwie chciały być ludźmi. Do tego dostałem wspaniały klimat rodem z czarnego kryminału, intrygę, tajemnicę, niebezpieczne śledztwo i umiejętnie przeplatanie scen akcji ze spokojnymi, dzięki czemu film odpowiednio tonował napięcie. Do tego była piękna muzyka i naturalnie brzmiące dialogi. W moich oczach - rzadki przykład filmu właściwie pozbawionego wad.

Kiedy usłyszałem, że film ma się doczekać kontynuacji, oczywiście wiedziałem, że jako fan SF na pewno do kina pójdę. Ale zacząłem się bać - z trzech powodów. Obawiałem się tego, że producentem ma być Ridley Scott, który ostatnio wziął się za zabijanie swojego najsłynniejszego dziecka - "Obcego" - i nawet nie będąc reżyserem, mógłby tutaj zrobić to samo. Po drugie - zastanawiałem się, czy dzisiaj, kiedy ludzie dostali filmy o podobnej tematyce, takie jak "Ghost in the Shell" czy "Ex Machina", kontynuacja przeboju sprzed lat ma w ogóle sens. Po trzecie wreszcie - obawiałem się, że narobię sobie apetytu, a film mnie rozczaruje. Niestety - obawy były słuszne. Ale nie uprzedzajmy faktów.


Film reżyserował Denis Villeneuve, którego kojarzę przede wszystkim za przepiękny "Arrival", co samo w sobie było rekomendacją. Istotnie, tutaj również dostałem kino przepiękne wizualnie. Ujęcia miasta z lotu ptaka, pustynne krajobrazy, samotne drzewo, wyschnięte, jakby nie było dla niego miejsca - to wszystko zrobiło na mnie wrażenie. Ale wykonane z rozmachem efekty wizualne to nie wszystko. Niestety, to, co w "Arrival" rzucało mnie na kolana, tutaj zostało - brakuje mi słowa - przesadzone? Brakuje mu pamiętnego, "brudnego" klimatu rodem z pierwszego "Blade Runnera". Owszem, twórcy próbowali naśladować ten klimat, na przykład dodając wszechobecny deszcz, ale mimo wszystko nawet sceny ukazujące slumsy sprawiają wrażenie wręcz sterylnych. Skutkiem tego otrzymujemy miasto nie mroczne, niebezpieczne, ale nowoczesne, neonowe.

Najgorsze jest jednak to, że - w przeciwieństwie do filmu Ridleya Scotta - "Blade Runner 2049" jest potwornie ślamazarny. W tamten film, przypomnę, umiejętnie wpleciono sceny, gdzie akcja toczy się nieco szybciej. "Blade Runne 2049" jest dla odmiany powolny. Dosłownie - bohaterowie wolno się poruszają, wolno mówią i wolno reagują. Jakby "normalny" film został puszczony w zwolnionym tempie. Jakby reżyser uznał, że ambitne kino to takie, w którym nic się nie dzieje, a jakiekolwiek ożywienie czy zwroty akcji obniżają wartość artystyczną (chociaż w "Arrival" takich zabiegów się nie bał). Poza tym większość dialogów i monologów sprawia wrażenie mówionych na siłę, zupełnie jakby scenarzysta chciał "zaćmić" słynny monolog Rutgera Hauera. Tylko że te teksty sprawiają wrażenie sztucznych, wymuszonych i przesadnie patetycznych. Z tego powodu to, co mogłoby wzruszać - jest żenujące i nieprzekonujące, a to, co ma budzić niepokój - nierzadko śmieszy. Film staje się bardziej znośny od momentu, kiedy na ekranie pojawia się Harrison Ford i chociaż na ten czas klimat zaczyna przypominać "starego" "Blade Runnera" - ale to za mało, za krótko.



Wydaje mi się, że "Blade Runnera 2049" próbowano uczynić zbyt dobrym, skutkiem czego został przeinwestowany. Zamiast skupić się na przykład na klimacie, zdecydowano się zadbać o wszystko naraz, np. o efekty wizualne. Niestety, rzeczy te nie zawsze współgrają, na przykład nie da się stworzyć kina noir, ukazując sterylne wnętrza. Muzyka, która najwyraźniej ma naśladować dzieła Vangelisa filmu Ridleya Scotta jest monotonna i raczej usypia niż wprowadza w odpowiedni nastrój. Poza tym, nie ukrywam, dzisiaj - kiedy widziałem filmy takie jak "Ex Machina" - tematyka filmu nie jest już ani nowatorska, ani wyjątkowa. Film sprawiał momentami wrażenie wtórnego; pytania, które widz ma sobie po jego obejrzeniu zadawać, od czasów pierwszego "Blade Runnera" pojawiały się już dziesiątki razy.

"Blade Runner 2049" to film, który wzbudza ambiwalentne odczucia. Jedni mówią o nim jak o arcydziele, inni - jak o nieudolnej kopii oryginału. Ja stawiam siebie pośrodku: Nie uważam tego filmu za zupełną porażkę, ale nie potrafię powiedzieć, że jestem zadowolony z czasu spędzonego w kinie. Jestem zadowolony, że go obejrzałem, ale za dwa tygodnie bez żalu o nim zapomnę.

czwartek, 5 października 2017

Born in PRL, czyli zdradliwy powrót do dzieciństwa

Wiele osób w nieco mniej młodym wieku lubi sobie wejść na jakąś stronę ze zdjęciami urządzeń, miejsc, scen filmów i seriali czy potraw z okresu PRL i powspominać, jak to dawniej było. Dzisiaj, za sprawą Internetu, "powrót do dzieciństwa" jest nierzadko możliwy. Tylko że można się mocno rozczarować.


Żeby było jasne - mam zamiar zająć się produkcjami określanymi mianem "familijnych". Bo wiadomo, że dorosły człowiek dobranocek oglądać nie będzie :)

Całkiem niedawno usłyszałem z przyjaciółką motyw przewodni z serialu "Policjanci z Miami". Serial absolutnie kultowy, który sprawiał, że w godzinach emisji ulice pustoszały. Każdy chciał być policjantem zwalczającym bandziorów i do tego jeszcze jeździć takim wypasionym samochodem, jak jeden z głównych bohaterów. A że dodatkowo zachwyciła nas piosenka "You Belong to the City", zechcieliśmy przypomnieć sobie odcinek, w którym utwór ten się pojawiał. Wytrzymaliśmy jakiś kwadrans, by stwierdzić, że teraz, po latach, ten serial jest jakiś... sztuczny i nudnawy.

wtorek, 3 października 2017

Kilka słów o "Czarnym Proteście"

Rok temu miał miejsce "Czarny Protest", w którym czynny udział wzięły setki tysięcy kobiet. Dzisiaj, w rocznicę tego wydarzenia, protest się powtórzył. Nie na taką skalę, ale - obawiam się - wszystko przed nami.


Dokładnie rok temu na ulice wyszły tysiące oburzonych kobiet. Wszystko dlatego, że w naszym nowoczesnym, europejskim kraju grupa fanatyków religijnych i ultrakonserwatystów nadal próbuje narzucić swoje poglądy większości. Protesty te, związane ze skandalicznym projektem ustawy, obnażyły pokłady jadu i głupoty, tkwiące również w osobach, o których do tej pory miałem dobre zdanie. Pocieszyło mnie to, że na ulice wyszły tysiące kobiet i mężczyzn - w samym Wrocławiu w proteście uczestniczyło, o ile pamiętam, jakieś 16 tysięcy ludzi.

Dzisiaj, w rocznicę tamtego wydarzenia, kobiety znów wyszły. Nie w tak wielkiej liczbie, ale jednak. Bo nadal istnieje ku temu potrzeba. Na dowód tego organizatorki cytowały wypowiedzi polityków partii obecnie rządzącej. A także - ponoć liberalnej - opozycji.

Jestem załamany, serio.

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...