niedziela, 16 czerwca 2019

Space Adventure Wrocław

We Wrocławiu właśnie kończy się wystawa "Space Adventure", która ukazuje historię lotów kosmicznych. Niewiele jest tutaj imponujących zdjęć Kosmosu, za to sporo informacji na temat warunków życia na orbicie. Jako wielki pasjonat misji kosmicznych nie mogłem tego ominąć, chociaż przyznam, że cena biletów nieco mnie odstraszała.

W 1988 r. obejrzałem pierwszy odcinek serialu "Star Trek: Następne pokolenie", jedynego, o którym mogę powiedzieć, że mocno wpłynął na moje życie. Od tamtej pory astronomia i astronautyka stały się moimi pasjami. Cóż, w Polsce szansa na bycie astronautą jest zerowa, na zostanie astronomem - niewiele większa. Ale skoro nie mogę zajmować się tym zawodowo, to zawsze mogę zgłębiać wiedzę na ten temat. No dobra, dość gadania.



Wnętrze "rakiety" z filmu "Lot na Księżyc" z 1902 r. Ludzkość marzyła o lotach w Kosmos od lat. Jules Verne jako pierwszy opisał w sposób dość realistyczny lot kosmiczny. Pewne rzeczy się na swój sposób sprawdziły - np. wystrzeliwanie ludzi w kapsule, nadanie jej ogromnej prędkości początkowej, by potem leciała siłą rozpędu (w praktyce to trochę bardziej skomplikowane, ale chodzi o zasadę). Szkoda trochę, że nie sprawdziła się wizja o zamieszkanym Księżycu :) Film można było oglądać na ekranie obok. Ciekawa rzecz!









Sputnik 1. Amerykanów mało szlag nie trafił, gdy dowiedzieli się, że Rosjanie wystrzelili rakietę pierwsi. Nie udało im się, bo nie mieli całkowitego zaufania do cudzoziemca - Wernera von Brauna. Ten błąd miał ich kosztować również utratę pierwszego miejsca w wyścigu o wysłanie pierwszego człowieka w kosmos.
Poniżej, na ilustracji, widać statek Wostok, w którym Jurij Gagarin odbył swój lot w kosmos. Taką samą rakietą odbyło podróż jeszcze pięciu astronautów. Jeden z nich spędził w kosmosie 5 dni. Cały czas w tej samej pozycji, w maleńkiej kabince wielkości kabiny w toalecie publicznej.


Rakieta Wostok. Właściwy statek mniej więcej w połowie tej białej części na dziobie. Te duże stożki to silniki I stopnia, które były odrzucane po kilkudziesięciu sekundach. Na orbitę docierał statek o średnicy ok. 3 m, który potem opadał na Ziemię. Astronauta był wystrzeliwany z fotela katapultowego i lądował na spadochronie. Można zatem powiedzieć, że z tej ogromnej rakiety na Ziemię nie powracało prawie nic.






Saturn V. Rakieta zaprojektowana przez wspomnianego von Brauna, która posłużyła do realizacji misji wysłania człowieka na Księżyc. Do dzisiaj nie zbudowano na świecie potężniejszego pojazdu. Na dziobie (szary walec z białym stożkiem) znajduje się statek Apollo, który miał lecieć na Księżyc. Osiągał prędkość blisko 40 tys. km/h. Niby dużo, ale w skali kosmicznej nadal żałośnie mało...






Pierwsze zdjęcie człowieka na Księżycu. Obok widoczne zdjęcie wszystkich członków misji Apollo 11. Lądowanie o mały włos się nie odbyło z powodu błędu komputera, który - będąc wielkości szafy - miał moc obliczeniową Nokii 3310 i popełnił kilka błędów. Potem odbyło się jeszcze pięć udanych lądowań. Przywieźli ze sobą dużo próbek skał - jedną z nich można było pomacać na wystawie :) W dotyku lekko tłustawa, trochę jak glina.





To po lewej to przyrząd do odbierania moczu. W stanie nieważkości najprostsze czynności generują niespotykane na Ziemi problemy. Na przykład powietrze musi być w ciągłym ruchu, bo inaczej zużyte powietrze nie oddali się od naszych nosów i szybko się udusimy. Do jedzenia używa się łyżeczek deserowych, bo jedzenie przykleja się do nich z obu stron. O kubkach oczywiście możemy zapomnieć. Jako że Amerykanie lubią napoje z puszek, wymyślono puszki ze specjalnym ustnikiem, jedną z nich widać po prawej.



Wahadłowiec Space Shuttle. Wysyłanie rakiet w kosmos oznaczało, że wydaje się mnóstwo kasy na potężną rakietę, z której na Ziemię wracał tylko maleńki fragmencik. Postanowiono temu zaradzić, budując statek wielokrotnego użytku. Pomysł udał się tylko częściowo - przygotowanie statku do ponownego lotu kosztowało tyle, co zbudowanie nowej rakiety. Plusem była znacznie większa przestrzeń życiowa dla astronautów (mieli tam dwa pomieszczenia - służbowe i mieszkalne). Wahadłowiec składał się z tzw. orbitera (to ten skrzydlaty niby-samolot), zbiornika zewnętrznego (ten pomarańczowy, paliwo w nim zawarte było spalane w 8,5 minuty!) oraz rakiet wspomagających (te dwie po bokach - po ich odpaleniu star MUSIAŁ się odbyć, bo nie było sposobu, żeby je wyłączyć). Orbiter mógł służyć do wysyłania w kosmos satelitów, jak też do ich naprawy w przestrzeni kosmicznej.



Rekonstrukcja kabiny pilota wahadłowca. Jest to wersja po modernizacji - pierwotnie zamiast ekranów znajdowały się szeregi zegarów analogowych ukazujących wszystkie dane na temat lotu. Za plecami piloci mieli wielki panel służący do obsługi ładunku w ładowni wahadłowca. Pod nimi zaś było drugie pomieszczenie - mieszkalne. Były tam łóżka (w dwóch z nich spało się plecami do góry!), kuchnia, ruchoma bieżnia do ćwiczeń i toaleta. Prysznica nie było - do mycia astronauci używali nawilżanych chusteczek (kolejny wynalazek kosmiczny). Po co ruchoma bieżnia w kosmosie? Żeby zapobiec osteoporozie i atrofii mięśni odpowiedzialnych za postawę ciała.

Jedno z urządzeń treningowych. Ma na celu oswojenie astronautów ze zmiennymi warunkami przyspieszenia, szybkimi zmianami równowagi i utratą kontaktu z horyzontem. Innymi słowy - jeśli ktoś to przetrwał, to powinien poradzić sobie ze startem i lądowaniem, a także z poruszaniem się po statku kosmicznym. Ja się nie odważyłem z tego skorzystać, bo byłem po śniadaniu :) Na pocieszenie powiem, że wielu astronautów na orbicie "wymiękało" i przez pierwsze godziny nie było w stanie ruszyć się z miejsca, żeby nie odlecieć do Rygi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...