piątek, 20 września 2019

Kilka słów o zmianach klimatu

Młodzi ludzie wyszli dzisiaj na ulice Wrocławia, żeby zaprotestować przeciwko brakowi perspektywicznego myślenia i możliwej katastrofie klimatycznej. Sądząc po wypowiedziach mówców, mam wrażenie, że młodzi rozumieją wpływ człowieka na klimat lepiej niż większość znanych mi dorosłych.
 
Młodzi bowiem jakimś cudem umieją spojrzeć w przyszłość i zauważyć, że brak globalnych zmian dotyczących pozyskiwania energii, transportu (mowa tu głównie o samochodach) przyniesie wyraźne i nieprzyjemne skutki w przyszłości, w której oni sami będą żyć już jako dorośli. Tymczasem obecni dorośli nierzadko twierdzą uparcie, że nie ma się czym przejmować, że manipulacja, że nie jest źle i tak dalej. Lubią też mówić o "ekoświrach", zupełnie jakby troska o środowisko była czymś złym (ja osobiście odbieram ten epitet jako komplement).
 
Ja sam jakoś staram się ograniczyć swój tzw. ślad środowiskowy. Całe życie korzystam wyłącznie z komunikacji miejskiej, samochodu nie miałem nigdy (kiedyś zdarzyło mi się iść 15 kilometrów do domu, bo nie chciałem wzywać taksówki). Nie kupuję i w miarę możliwości nie biorę reklamówek, na zakupy chodzę z plecakiem. Plastikowe butelki służą mi czasem miesiącami do różnych rzeczy, podobnie jak siateczki jednorazówki. Ograniczyłem też jedzenie mięsa. Dbam o to, by zużywać jak najmniej energii elektrycznej. Także podczas tego marszu (w którym uczestniczyłem, chociaż nie jestem młodzieżą), nie czułem się głupio.
 
Z jednym się jednakowoż nie zgadzam - że największym problemem jest globalne ocieplenie. Otóż tak się składa, że jestem po lekturze kilku poważnych książek na temat paleogeografii, z których dowiedziałem się, jak bardzo zmieniał się klimat w okresie zlodowaceń. Między jednym a drugim zlodowaceniem były okresy ocieplenia, kiedy to średnia temperatura na świecie rosła nawet o 6-7 stopni w ciągu 10 lat. Powtórzę: 6 stopni w 10 lat, podczas gdy dzisiaj bije się na alarm wobec 1 stopnia w ciągu lat 30.
 
Tak naprawdę to nie wzrost temperatury jest największym globalnym problemem. Pewnie, może to spowodować kłopoty, zwłaszcza dla mieszkańców rejonów położonych daleko na północy. Niedźwiedzie polarne stracą większość miejsc do życia. Z drugiej jednak strony w warunkach ocieplenia dochodzi do przesunięcia się stref roślinnych bardziej na północ, czemu towarzyszy oczywiście zmiana świata zwierzęcego. Mówiąc po ludzku - to tak, jakby miały u nas zacząć żyć zwierzęta typowe dla rejonów położonych znacznie bardziej na południe. To proces całkowicie naturalny, który już wielokrotnie w ciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat się powtarzał.

Mamy jednak problem znacznie większy, a mianowicie niespotykany dotąd spadek wilgotności.
 
Otóż, widzicie, zmiany temperatury jakoś przetrwamy. A raczej przetrwalibyśmy, gdyby poza tym przyroda była w miarę nienaruszona, ale tak nie jest. Problemem jest fakt, że na potęgę wycinane są lasy tropikalne (i nie tylko), które w procesie transpiracji oddają do atmosfery ogromne ilości wody pobranej z gleby. Rzecz w tym, że jeśli drzew jest mniej, to transpiracja też maleje. To powoduje, że średnia wilgotność na świecie spada. A skutki tego są już widoczne.
 
Na przykład w moim rodzinnym Ciechanowie kiedyś była wiosna, lato, jesień i zima. Klimat był typowy dla regionu rolniczego w strefie umiarkowanej. Co paręnaście dni padało. A dzisiaj mamy tam niespotykaną suszę. Przez całe wakacje deszcz w Ciechanowie padał może ze dwa razy. Przez cały czas wieją silne wiatry, które dodatkowo wysuszają glebę i powodują jej erozję.
 
Globalne efekty też już są. W niektórych miejscach na świecie, np. w krajach Afryki i Azji, dochodzi do migracji klimatycznej - ludzie szukają nowego miejsca do życia, bo tam, gdzie mieszkali, nie da się już wytrzymać. Nie ma dobrej gleby uprawnej, nie ma wody. Również w USA są rejony, w których farmerzy zaczynają obawiać się o przyszłość swoich pól i pastwisk, bo wysychają. I nie jest to efekt ocieplenia, tylko spadku wilgotności właśnie.

Zmiany te koniec końców dosięgną również nas. W końcu również do nas dotrą imigranci klimatyczni. Jest też niestety wielce prawdopodobne, że koniec końców dojdzie do racjonowania wody - nie wiem, czy pamiętacie, ale w niektórych rejonach Polski mówiło się o ograniczeniu dostępu do wody np. na ogródkach działkowych. Możliwe, że z powodu wody zaczną wybuchać powodu zamieszki, a może nawet wojny. Kiedy to nastąpi? Prawdopodobnie w ciągu jakichś 30 lat. Innymi słowy, można powiedzieć, że dożyję końca znanego nam świata.
 
PS Wszystkie dane liczbowe dotyczące zmian klimatu pochodzą z książki "Historia Ziemi" S. Stanleya, który opierał się na informacjach uznanych przez społeczność naukową. Pretensje więc nie do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...