Gravity Falls
USA 2012-2016
Według pomysłu Alexa Hirsha
Dzisiaj jest wpis urodzinowy. Tak się składa, że prawie zawsze z rocznicą mojego przyjścia na świat pokrywa się data imprezy zwanej Dniami Fantastyki (polecam - świetna rzecz). Jest to rzecz bardzo dla mnie ważna, gdyż przypomina mi, że posiadanie prawie czterech dyszek na karku nie oznacza, że trzeba rezygnować ze swojego trybu życia. A poza tym jest to wydarzenie, podczas którego spotykam wielu ludzi, dla których wszystko to, co robię i mówię, jest normalne. Również fakt, że na co dzień chodzę w koszulkach z postaciami z filmów i gier komputerowych.
W pewnym wieku człowiek co i raz słyszy, że powinien dorosnąć. Oczywiście nie ma w tym nic złego - o ile dorosłość rozumiemy w sposób odpowiedni. Dorosłość znaczy odpowiedzialność za swoje czyny. Oznacza, że powinniśmy już w pełni rozumieć, żeby nie czynić innym tego, co nam niemiłe i że wszystko, co robimy, w jakiś sposób wpłynie na nasze życie (słowem - powinniśmy myśleć o konsekwencjach naszych czynów). A czego dorosłość nie oznacza, a przynajmniej nie powinna?
|
Zupełnie normalni ludzie |
Dorosłość nie oznacza bynajmniej, że powinniśmy rezygnować z hobby i pasji. Pewnie, obowiązki zawodowe i rodzinne zabierają czas. Ale czy naprawdę oznacza to, że musimy na przykład odłożyć do zamkniętej na klucz komody wszystkie filmy i książki z gatunków "horror" i "SF", a potem założyć rozciągnięty dres na tyłek i zasiąść do oglądania "Świata według Kiepskich"? Moim zdaniem, absolutnie nie.
|
Tajemnice, tajemnice wszędzie |
Podobnie nie trzeba wstydzić się tego, że ogląda się na przykład kreskówki. Zwłaszcza że wiele z nich jest tworzonych w taki sposób, jakby twórcy celowo chcieli nie tylko zachęcić dzieciaki do rozejrzenia się wokół i zauważenia, że wszędzie dookoła nich są skarby. Chcą także przypomnieć dorosłym widzom o tym, jak kiedyś zachwycali się każdym źdźbłem trawy, z zachwytem wpatrywali się w skały o dziwacznym kształcie i opowiadali sobie straszne historie o ciasnych uliczkach otoczonych starymi kamienicami. Uwierzcie mi, zupełnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozejrzeć się dookoła siebie i odkryć jakiś detal budynku, element przyrody czy nawet rzecz tak banalną, jak oryginalny układ cegieł na budynku, który mijamy. Taką właśnie kreskówką jest "Gravity Falls".
|
Kto z nas nie ma czasem ochoty zrobić czegoś takiego? |
Gdybym miał opisać go jednym zdaniem, to powiedziałbym, że to animowana wersja "Archiwum X", tyle że familijna i ciekawsza o parę rzędów wielkości. Mamy tam wszystko: Małe miasteczko, pozornie zupełnie spokojne, a w rzeczywistości zamieszkałe przez dziwne stwory i kryjące wiele tajemnic. Czasami oczywiście pojawiają się postacie nieco mniej przyjemne, ale okazuje się, że energią i dobrą wolą można poradzić sobie ze wszystkim. A najfajniejsze, że bohaterowie "Gravity Falls", zarówno dziecięcy, jak i dorośli, są bardzo ludzcy. Nie mają żadnych nadprzyrodzonych umiejętności, nie składają się z samych zalet bądź wad, mają swoje przywary, czasami dość irytujące, a jednak w razie potrzeby potrafią ze sobą zgodnie współpracować.
|
Zło wcielone, prawda? |
Moim skromnym zdaniem każdy odcinek serialu nadaje się dla widza w każdym wieku. Dzieci będą świetnie się bawić, oglądając przygody bliźniaków Dippera i Mabel, zaś dorośli mogą przypomnieć sobie, jak sami przeżywali podobne przygody - albo też wziąć przykład z głównej dorosłej postaci, czyli wujka Stana, który sam o sobie mówi, że dorosłość nie musi oznaczać rezygnacji z przyjemności. A wszyscy, niezależnie od wieku, mogą pobawić się w doszukiwanie się ukrytych symboli, znaczeń i szyfrów, jakich w "Gravity Falls" jest mnóstwo. Przykładem niech będzie Bill Cyferka - jeden z najfajniejszych "złych" w historii animacji; postać pojawiająca się raptem w kilku odcinkach, ale chyba najbardziej rozpoznawalna.
|
Pozdrowienia z Dni Fantastyki! |
W Internecie można znaleźć wypowiedzi wielu osób, które po obejrzeniu tego serialu ponownie zaczęły z zachwytem patrzeć na otoczenie. Odkryli też, że z pewnych rzeczy nie warto i nie trzeba rezygnować - bo i czemu "zabijać się" za życia? Czemu odcinać od siebie część własnej osobowości? Może warto wziąć z nich przykład? Ja to zrobiłem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz