sobota, 5 września 2020

Kilka słów o dyskryminacji

Wczoraj doszło do gorącej dyskusji, podczas której usłyszałem, że nie mam prawa wypowiadać się na temat sytuacji mniejszości w Polsce, bo sam nie należę do żadnej z grup dyskryminowanych i nie wiem, jak to jest. Otóż widzicie, nie należę, ale wiem.

Trzeba wam wiedzieć, że nie od zawsze jestem mieszkańcem Wrocławia. Dorastałem bowiem w Ciechanowie - 40-tysięcznym mieście niedaleko Warszawy. Bliskość stolicy nie zmienia faktu, że do niedawna (czyli w czasach, jak tam mieszkałem) Ciechanów był smutną, nudną, zabitą dechami dziurą o mentalności totalnej wiochy, gdzie każdy, kto wygląda lub zachowuje się nietypowo, był podejrzewany o najgorsze. Znacie film "Wiosna, panie sierżancie", gdzie chłopak z kolorowymi skarpetkami jest podejrzewany o bycie wywrotowcem? No właśnie...

Tak się składa, że ja nie byłem typowym dzieckiem. Nauczyłem się czytać wcześniej niż mówić, nie odzywałem się niepytany, w ogóle mówiłem mało. Ogromną większość czasu spędzałem z nosem w książkach. Później, jako nastolatek, pokochałem kino i zainteresowałem się grami komputerowymi. Aha, i zawsze uwielbiałem kolej - moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa jest związane z pociągami właśnie.Gdybym urodził się 20 lat później, nie byłoby z tym problemu - byłbym typowym "no-lifem", który znajomych ma głównie w sieci i spotyka ich na konwentach takich jak Pyrkon, i byłoby fajnie. Ale to były czasy przed Internetem...

Niestety wtedy mogłem liczyć tylko na ludzi znanych na żywo, a ogromnie wyróżniałem się na tle wszystkich swoich kolegów, których zainteresowania nie wychodziły poza samochody i sport. Nie, żebym miał coś do ludzi, którzy się tym interesują - pamiętajmy jednak, że mówię o mieście, które wtedy miało mentalność wiochy. Otóż sama różnica w zainteresowaniach sprawiała, że niemal wszyscy, którzy mnie znali, uważali mnie za homoseksualistę. Dosłownie - byłem prześladowany za to, kim nie jestem (zwłaszcza odkąd odkryto, że na filmach zdarza mi się płakać na co bardziej wzruszającej scenie). W dodatku wychowała mnie samotna matka - to już ewidentny dowód: chłopak bez twardej ręki ojca musi być pedałem.

Tym sposobem, nie będąc częścią społeczności LGBT, wiem, jak to jest nią być, szczególnie w małym mieście. Fajnie, nie?

Jeszcze wiele lat później - na, nawet obecnie! - spotykam się z różnymi oryginalnymi podejrzeniami co do mnie. Wszystkie one pochodzą bez wyjątku od ludzi, którzy myślą bardzo stereotypowo. No bo tak: co ze mnie za facet, co nie ma i nie chce mieć samochodu, nie interesuje się sportem, tuli się do każdego napotkanego kota, nie przeszkadzają mu różowe akcesoria na ubraniu i lubi wątki romantyczne w filmach? Aha, i jeszcze używam damskich kosmetyków (męskie szkodzą mi na skórę).

Całe to prześladowanie za młodu ostatecznie jednak wyszło mi na korzyść. Nauczyłem się (bo sam tego doświadczyłem), że człowiek jest wart tyle, co sobą reprezentuje, a reszta nie ma znaczenia. Po drugie, nigdy nie myślałem "zero-jedynkowo" i stereotypowo; co za tym idzie, nie mam problemu z zaakceptowaniem faktu, że ktoś może kochać zwierzęta i jeść mięso, być homoseksualistą i patriotą jednocześnie albo być dorosłym człowiekiem i chodzić na konwenty miłośników mangi i anime. Z tego samego powodu zawsze będę chodził na marsze równości - wiem bowiem, jak parszywie czują się członkowie mniejszości dyskryminowanych z byle powodu. Żaden człowiek nie powinien przez to przechodzić. Poza tym w pełni popieram środowiska LGBT w dążeniu do zawierania małżeństw i adopcji dzieci - szczerze mówiąc, sam wolałbym mieć dwie matki niż takiego ojca, jakiego (nie) miałem.

Jedyne, czego naprawdę nie toleruję, to radykałów - zarówno z lewa, jak i z prawa. Jak widzę ONR-owców krzyczących "pedały do gazu", mam ochotę użyć miotacza ognia, podobnie jak na Margot mówiącym "Polsko, ty ch...".

Na koniec muszę wspomnieć, z kim toczyłem tę rozmowę - z ultranacjonalistyczną lesbijką. Ogromna większość ludzi tego nie rozumie - ich zdaniem jedno z drugim się absolutnie wyklucza. Tymczasem ja doskonale wiem, że ona wyznaje filozofię Noxusu (zmilitaryzowanego państwa z gry League of Legends): nieważne, jakiej jesteś płci, orientacji, rasy czy wyznania - ważne, co robisz dla kraju i narodu.


PS Na zdjęciu widzicie starszą panią, niewiele młodszą od mojej babci, która doskonale dowodzi, jak elegancko można wyjść poza stereotyp emerytki. Ja w jej wieku też taki będę i zupełnie mnie nie będzie interesowało, jeśli ktoś powie, ze w tym wieku to nie wypada. Nie wypadać to nie powinna sztuczna szczęka przy ludziach, a nie wygląd lub zainteresowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Arcane - 7 lat czekania, ale warto było

Arcane USA 2021 Scenariusz: Christian Linke, Alex Yee Na podstawie gry League of Legends Nie jestem namiętnym graczem, ale świat gier komput...